
Cześć! Cieszę się, że jesteś! 🙂
A skoro tutaj jesteś, to znaczy, że chciałabyś dowiedzieć się więcej o mojej marce. O tym kim jesteśmy, co robimy, a być może także jakimi wartościami się kierujemy 🙂
A więc cześć! Ja jestem Ola i prowadzę tę markę od grudnia 2020 roku 🙂 Początkowo marka miała nazwę Minimisu – która to miała nawiązywać do minimalizmu. Takie też były projekty – minimalistyczne, klasyczne – takie, które bez problemu możesz łączyć ze swoimi ubraniami.
Na przełomie maja i czerwca roku 2022 marka zaczęła przechodzić transformację. Podjęłam decyzję o zmianach, i moja marka z Minimisu przekształciła się w Linberry. Idea minimalizmu pozostała – nadal chcę tworzyć projekty, które będą na tyle klasyczne, aby nie wyszły z mody, i na tyle praktyczne, abyś mogła ubrania Linberry łączyć z ubraniami, które masz już w swojej szafie. Do idei minimalizmu doszła jednak nowa idea – ubrania szyjemy z lnu 🙂
Za marką Linberry, oprócz mnie, stoją: pani konstruktor, która cierpliwie tworzy konstrukcje i nanosi wszelkie poprawki kiedy czuję, że coś jest z tą konstrukcją nie tak, cudowna pani krawcowa, która projekty odszywa w podkrakowskiej małej pracowni, oraz mój mąż, który pomaga mi głównie w kwestiach technicznych, logistycznych, a także – jest moim wsparciem w tych cięższych momentach prowadzenia firmy 🙂
Na wszystkie wiadomości moich Klientek odpowiadam ja, zamówienia pakuję ja, wszystkie posty na social mediach tworzę ja – dlatego nie bój się zadać mi pytania, jestem po to, aby Ci doradzić 🙂
Wszystkie produkty w sklepie są stworzone z lnu. Len, którego używamy, pochodzi od polskich lub europejskich producentów. Ja się w tym materiale wprost zakochałam, a także zakochały się w nim już setki moich Klientek, stąd również zmiany. Wierzę, że len będzie coraz chętniej noszony i częściej wybierany, ponieważ jego właściwości są niesamowite. A więcej o właściwościach lnu możesz przeczytać tutaj.
Staram się, aby moja marka była przyjazna, abyś czuła się tu dobrze. Mam nadzieję, że tak właśnie jest, i że będziesz chętnie do nas wracała 🙂
Z uściskami,
Ola Sendyka